Jacy byli ci pruscy Mazurzy

Jacy byli ci pruscy Mazurzy, możemy się dowiedzieć z opinii ich kapłanów, przytoczonych w XIX-wiecznej „Historii Mazur”, autorstwa pastora Maxa Toeppena. Mazurzy są oszczędni, poważni, wytrwali i pilni, ale również krnąbrni, nieufni, chciwi i uparci. Nie noszą w sobie wielkich i gwałtownych namiętności, niełatwo ich pobudzić (…) Ożenki z miłości należą u nich do rzadkości. Oblubieniec patrzy najpierw na kądziel swej narzeczonej i gdy dostrzeże dobrze uprzędzoną nić, dopiero wtedy spogląda na jej oblicze. W małżeństwie są zgodni, brak im jednak czułości, za to panuje niemal skandaliczna rozwiązłość. Ostatnią z cech mazurskich, wymienioną przez anonimowego proboszcza z Puszczy Piskiej, zdaje się potwierdzać dowcip, przytoczony w jednej z książek Hansa Hellmuta Kirsta, o mazurskim „bauerze”, który przyłapał swoją żonę z parobkiem na sianie. – Co się stało, to się nie odstanie – rzucił filozoficznie gospodarz do parobka – ale z dniówki ci potrącę. Proboszcz Johann Bolck z Rozogów zwracał uwagę na przywiązanie Mazurów do swojej krainy: Gdy wyruszą za granicę, odczuwają bolesną tęsknotę za ziemią ojczystą i – jeśli tylko mogą – porzucają w pośpiechu najpiękniejsze krainy podążając do swoich piaszczystych i żwirowych wzgórz. Niemieckich sąsiadów uderzały przede wszystkim negatywne cechy Mazurów, które wymienia Toeppen: Niektórych czynów, jak np. wywozu drewna z cudzego lasu czy łowienia ryb w jeziorze, nie uważają za kradzież i żadne pouczenia na ten temat nie przynoszą skutku. (…) Za to pokusy i przynęty nowoczesnej kultury znajdują do nich łatwy dostęp, szczególnie hołdują przyjemności picia wódki, co niestety doprowadziło wśród nich do wielkiego moralnego spustoszenia.(…) Piją nie tylko mężczyźni, lecz również kobiety, a nawet trunkiem usypia się dzieci przy piersi. Alkoholizm wśród Mazurów powodował przeciwdziałania kościoła i administracji, ale chyba nie odniosły one spodziewanych rezultatów, bowiem w swojej wspomnieniowej książce – „Moje Prusy Wschodnie”, Hans Hellmut Kirst napisał: Było szeroko rozpowszechnioną opinią, że na Mazurach się nie pije, ale chleje. Natomiast kłusownictwo i jeszcze dodatkowo przemyt (Mazurzy zamieszkiwali pogranicze rosyjskie, a później polskie), to naturalne zajęcia biednej i pozbawionej większych perspektyw społeczności. Pomimo upływu czasu i wielkich, oficjalnych zmian na Mazurach, jak się zajrzy do zapadłych, mazurskich wiosek (szczególnie tych popegeerowskich), to można się zdziwić, jak naprawdę niewiele się zmieniło.