„Król sielaw”, czy „Stynkowy ogier”

„Król sielaw”, czy „Stynkowy ogier” – trudno tak naprawdę zdecydować, cóż to za koronowana ryba widnieje na tarczy herbowej Mikołajek. Melchior Wańkowicz tak pisał o niej w „Na tropach Smętka”: Czekając na statek, patrzymy z mostu na uwiązanego na łańcuchu u jego przęsła kilometrowej długości potwora drewnianego, pływającego w wodzie. Jakieś widmo rybie, pół krokodyl, pół wąż morski ze złotą koroną na głowie. Ongiś podobno przestały się rozpładzać sielawki, źródło utrzymania Mikołajek, wtedy ojcowie miasta poszli po rozum do głowy i uwiązali u mostu potwora, którego nazwali Stinthengst. Pływająca do dzisiaj pod mostem drogowym w Mikołajkach podobizna ryby w koronie jest echem starej legendy, głoszącej, iż mikołajscy rybacy złowili ogromnego króla sielaw, który w podzięce za darowanie życia obiecał im obfite połowy. Bardziej prawdopodobnym jest, że rybia kukła, pływająca w Jeziorze Mikołajskim była próbą przebłagania natury podczas wielkiej rybiej zarazy z 1710 r., w wyniku której padł prawie cały narybek w okolicznych jeziorach. Ta sama ryba, w bardziej reprezentacyjnej pozie, znalazła się w herbie Mikołajek. Sęk w tym, że słowo „Stinthengst” oznacza „Stynkowego ogiera”, a nie „Króla sielaw”, zaś podstawą wyżywienia mieszkańców dawnych Mikołajek były połowy stynki (szlachetna ryba szła na stoły krzyżackie, a później na sprzedaż), więc miejscowym rybakom mógł być bardziej potrzebny jurny „Stynkowy ogier” na uwięzi. To pewnie za jego sprawą wymiary ryb, złowionych w mikołajskich jeziorach, bywały wręcz legendarne, jak te z opowieści przytoczonej przez Maxa Toeppena w jego „Historii Mazur” z 1870 r.: Pewnemu dzierżawcy połowów na jeziorze Śniardwy, bawiącemu w oberży w Mikołajkach doniesiono, że wpadł w sieci sum nadzwyczajnej wielkości. Mają go przynieść – zabrzmiało polecenie. Nie można, jest za duży. Zaprzężono długie sanie, na które wielu ludzi rybę wnet ulokowało. Głowę położono na dyszlu,  ogon i tak wlókł się po ziemi. Ten olbrzym miał podobno 16 stóp długości (prawie 5 m). Tenże sam dzierżawca złowił szczupaka ważącego 34 funty (prawie 16 kg) , a potem sandacza niespotykanej wielkości, tak że 138 kawałków zapełniło 8 beczek. Z jednej wyprawy uzyskał on 50 beczek leszczy.